Podróż Ameryka Południowa 2008
Opis: Luty-marzec 2008, 5 krajów, 60 dni, 25,000km, autobusem, statkiem, pociągiem, minibusem, na rowerze ;) Opis jeszcze nie ukończony
Przylot do stolicy Tanga. Początek lutego. Obyło się bez większego szoku termicznego, w Warszawie 5C w Rzymie(Przesiadka) 15C a u celu 25C. Jednak zmęczenie po 13h locie dała o sobioe szybko znać i po kilkugodzinnym spacerze po BsAs padłem nieprzytomny na łóżku w Che Hostelu. Kolejnego dnia dalszy Ciąg zwiedzania i pierwsze starcie z kasą biletową z moim łamanym hiszpańskim. W ciągu dnia jeszcze nie byłem pewnien dokąd kupie bilet, ale okazało się że lepiej jechać do Puerto Madryn. Udało się. Pierwsze dni trochę dokucza samotność.
Kilka dni w okolicy, 2 wycieczki jednodniowe, na półwysep Valdez(Park Narodowy z pancernikami, guanaco, lisami patagońskimi, strusiami nandu, pingwinami magellana, słoniami morskimi, lwami morskimi oraz delfinami) niestety nie był to sezon na orki ani wieloryby :(
Druga wycieczka na Punta Tombo - największą kolonie kontynentalną pingwyna magellana
3 dniowa wizyta w ekskluzywnym kurorcie w prowincji Santa Cruz, położonej nad Lago Argentino. Miasto jest dość drogie, przynajmniej w porównaniu do reszty Argentyny. Tutaj mają swoje letnie rezydencje najbogatsi argenbtyńczycy, w tym urzędująca Pani Prezydent. Największą atrakcją jest lodowiec Perito Moreno. Jeden z niewielu na świecie przyrastających lodowców.
Miasto służy również jako baza wypadowa na trekking po m.in Torres del Paine(Chile) czy argentyńskiego El Chalten.
Najdalej wysunięte na południe miasto na świecie, w połowie drogi między Buenos Aires i biegunem południowym
Nocleg w hostelu HI
W mieście nie ma zbyt wiele do zobaczenia. Spędziłem tam dwa dni, zaliczyłem rejs na pobliskie wyspy z firmą Tres Marias, Następnego dnia piesza wycieczka w góry otaczające miasto z nowopoznanym towarzystwiem.
Ogólna ocena miasta: niby pustawo i wieje nudą ale ma w sobie niesamowitą atmosfere, zostając dłużej można jeszcze pochodzić po Parku Narodowym Tierra del Fuegro, w sezonie przejechać się kolejką wąskotorową, orar pochodzić po górach.
Tym razem na kilka dni, i zaliczyłem punkty obowiązkowe; Recoletta, La Boca, Puerto Madero itp. Schronisko ponownie na San Telmo ale nie polecam, schronisko HI Tango Backpackers, za duże, pełno młodych i pijanych europejczykow którzy prawie nie wychodzą z hosteli. Za to polecam ostatni hostel Nomade, jedną przecznice od głównego placu San Telmo gdzeco niedziela odbywa się targ staroci.
Po kilkunastogodzinnej podróży autobusem dotarliśmy do Puerto Iguazu. Standardowo, check-in i spacer po okolicy. Niesamowita zmiana klimatu, jeszcze kilka dni wcześniej byłem na w surowej Patagonii i Ziemi Ognistej a tu gorąco i wilgotno, popołudniu obfity acz krótkotrwały deszcz, czerwone gleby. Spędziliśmy tu dwa dni, zwiedzając park narodowy Iguazu lecz tylko po stronie Argentyńskiej.
Miasto mało ciekawe ale to był początek 2 dniowej wycieczki samochodem. Pierwszego dnia do Cafayate przez Taffi del Valle i ruiny Quillmes
Pierwszy pobyt w tym mieście podczas tej podróży, zaledwie kilkanaście godzin w mieście. Nocleg w Hostal Tierra Oculta, nawet mieli garaz co było istotne. Ale czasu starczyło jedynie na nocne zwiedzanie, stąd przepiękne zdjęcia kolorowego Iglesia San Fracisco. Oczywiście znalazł się też czas na prawdziwy argentyński stek i do tego piwo, oczywiście marki Salta. Rano lekki stres z oddaniem samochodu na lotnisku, i szybko na dworzec autobusowy i jazda w stronę Boliwii. Jednak miasto mnie tak oczarowało że postanowiłem tu przyjechać w mojej drodze powrotnej z Peru przez Chile, tak też się stało.
Przejście graniczne La Quaica - Villazón, kilka godzin jazdy malowniczą trasą od Salty. Jedynym mankamentem jest duża różnica wysokości z ok 1800m znaleźliśmy się na ponad 3500m, do tego zmęczenie i słońce, więc tutaj choroba wysokościowa dała o sobie pierwsze znaki. Dalej droga była tylko gorsza, ponad 12h jazdy po drodze która przez większą część roku nie istnieje. Jazda do Uyuni, z przesiadką w Tupizie, była koszmarna, do tego choroba wysokościowa. W Uyuni wysiadłem półżywy. Ale było warto...
Jak wspomniałem w poprzednim wpisie podróż do Uyuni była koszmarna. Ale Zdecydowanie było warto. Niesamowite księżycowe grajobrazy pozwoliły choć na chwile zapomnieć o dolegliwościach związanych z chorobą wysokościową. Z powodu braku czasu spędziłem na salari tylko jeden dzień, z wizyta na Isla Pescadores. Na Laguna Verde i Colorada nie starczyło czasu. Myślałem że jeszcze zalicze oba te miejsca od strony chilijsiej z San Pedro de Atacama, jednak i tam wypadło to z plany z powodu zmian w rozkładzie autobusów.
Miasto zawdzięcza swoje powstanie niezwykle bogatym złożom metali szlachetnych w jednej z gór. Nadal wydobywa się tam srebro dość chałupniczymi metodami
Przepiekne miasto, położone w dolinie(!) na wysokści ok 2300m po ponad 2 tyg spędzonych na wysokościach ponad 3500m, Arequipa wydawała miastem o tak łagodnym klimacie jakby leżała nad mrzem. Miasto posiada uroczy rynek(Plaza des Armas) oraz służy jako baza wypadowa do Kanionu Colca
Niestety zorganizowana, ale przez to lajtowa(przyda się po kilku nocach w autobusach), Gorące źródła w Chivay, Cruz del Condor taki standard 2 dniowej wycieczki z Arequipy :)
Kilka dni w tym obowiązkowym punkcie w Peru. Jeszcze zanim Tusk został Słońcem ;)
Półtora dnia w tym mało znanym miasteczku spędzony w większości na plaży ;)
Ponownie w Salcie tym raze zwiedzanie miasta, codzienne śniadania na głównym placu trwające po 2-3h, wycieczka śladami tren de las Nubes oraz początek podróży z Leną i Joelem
Niesamowite 2 dni w malowniczym Valpo. Sam przyjazd był mniej przyjemny, zaczęło się od przyjazu po nieprzespanej nocy w autobusie o 5ej rano, szukania noclegu, taksówkarza naciągacza... Większość napotkanych ludzi w ciągu ostatniego miesiąca odradzało mi wizyte w Valpo, twierdząc że nie ma tu nic ciekawego. Początkowo więc mieliśmy z Leną zostać tu tylko jeden dzień. Jednak miastno nas zachwyciło. Przepiękne kolorowe, z niepowtarzalnym klimatem, aż żal było wyjeżdzać.
Jednodniowy wypad z Valpo na plaże. Ponieważ w Valparaiso pięknych plaż nie ma to pojechaliśmy z Leną pociągiem podmiejskim do sąsiedniej Vina del Mar. Zobaczyć trochę pmiasteczko i posiedzieć chwile na plaży, pożegnać się z Pacyfikiem, bo następnego dnia rano jecghaliśmy już na wschod, do Buenos Aires. Piknik na plaży bardzo udany, kupiliśmy empanadas de mariscos e de camarones(czyli pierogi z krewetkami oraz owocami morza) a już w drodze na plaże spotkliśmi pana który przedawał swieże figi. Jak znalazł na deser! Pycha!
Ostatnie dni na tym kontynencie. Po przybyciu do BsAs zgodnie z planem chciałem odwiedzić Urugwaj, chociaż na jeden dzień. Jednak już sakiewka pusta. Tu okazał się pomocny mój brat, od którego uzyskałem nr karty kredytowej by dokonać zakupu blietu na prom ze strony www.buquebus.com I tak udało mi się na 2 dni przed wylotem z Buenos Aires odwiedzić spokojną osade założoną przez portugalczyków - Colonia del Sacramento. Zabytkowe centrum miasta jest wpisane na światową listę dziedzitwa UNESCO. W samym mieście nie wiele się dzieje, zdecydowanie starczy pół dnia aby obejrzec zabytkową część miasta, jest to również częsty punkt postojowy na trasie do Montevideo(na co już nie miałem czasu ani pieniędzy). MAm nadzieje że zdjęcia choć trochę oddają klimat miasta.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
+++++++
-
pozazdrościć takiej wyprawy
-
Dzięki wielkie za komentarze. Co do długości to jest w opisie: Luty-marzec 2008, 5 krajów, 60 dni, 25,000km, autobusem, statkiem, pociągiem, minibusem, na rowerze ;)
Mi też teraz wspomnienia odżywają... a juz sie szykuje do kolejnej wyprawy, teraz czas na Kair-Kapsztad :) wyjazd za 90 dni :) -
Nie doczytalem sie jak dlugo trwala Wasza podroz. W duzej mierze pokryla sie z moimi dwoma (trzema biorac pod uwage jeszcze Iguaçu) czyli lacznie okolo 2 miesiace w moim przypadku.
Odbyliscie bardzo ciekawa wycieczke krajoznawcza. Gratuluje!!! Z przyjemnoscia przygladnalem sie Twoim zdjeciom i moje dawne wspomnienia odzyly. -
Edyta.. czwórkę zazdrośników... ;)
-
nie zdążyłem ci jeszcze podziękowac za info jarek:-) kilka rzeczy sta może się przydać. poza ty, juz mniej więcej wiem jak będzie wyglądal wyjazd. na pewno zdam relację:-)
-
to mamy juz trzech zazdrosników ;))) piekna sprawa :)
-
za poprzednikiem :)
-
niesamowita sprawa taka podróź :) zazdroszczę